- Dane!
- Co? - rzucił i spojrzał na nią z wściekłością. - Skąd się właściwie wziąłeś na łodzi? Dlaczego jesteś taki pewny, że byłam w niebezpieczeństwie? A poza tym, co takiego zrobił Izzy? - Izzy to męt. Mam prawie skompletowane dowody, że jest dostawcą narkotyków, które trafiają od niego do liceum. Jest niebezpieczny, Kelsey, czy w to wierzysz, czy nie. A jak do was dotarłem? Zabrałem się autostopem. Jakąś łodzią do nurkowania. Kiedy was mijała, wyskoczyłem i dopłynąłem. Zniszczyłem sobie koszulę i straciłem dobre buty. Czy ktoś mi chociaż podziękował? Nie. Usłyszałem tylko, że nie potrzebujesz pomocy. - Dane, znam Izzy'ego prawie od urodzenia. - Tak? A wiedziałaś, że zatrzymali go za rozbój? I że był oskarżony o gwałt? Dziewczyna nie stawiła się w sądzie, prawdopodobnie jej za to zapłacił. Po prostu nie chciałbym, żebyś się znalazła w jej położeniu. Nie wierzysz mi? Porozmawiaj z Hansem z biura szeryfa. Kelsey poniewczasie poczuła strach. Może rzeczywiście zwariowałam, powiedziała sobie w duchu. Znalazłam wprawdzie torebkę Sheili, no, ale Izzy nie ukrywał, że widuje się z nią często. Kolczyk Sheili u Dane'a, torebka u Izzy'ego. Trzeba sprawdzić te numery telefonów, pomyślała. Strach ustąpił miejsca chęci działania. Zresztą, Izzy 182 nie zrobiłby jej nic złego. Tylko kleił się i nalegał, ale taki już jest, uspokajała się w duchu. - Wielu ludzi widziało, jak wchodziłam na łódź. Tylko idiota dopuściłby się w tych warunkach jakiegoś przestępstwa. - Albo ktoś agresywny i bezczelny, komu się wydaje, że może sobie drwić z prawa. A tak w ogóle, Kelsey, to o co ci chodzi? Jestem ostatnią osobą, od której życzyłabyś sobie pomocy, tak? - Nie, nie tak. Tylko naprawdę nie musisz mnie ciągle śledzić. - Nie śledzę cię. Po prostu znalazłem się przypadkiem w tym samym miejscu co ty. Ale oczywiście masz rację. Jesteś wolna i pełnoletnia, nie mogę ci niczego zabronić. Rozmawiaj sobie dalej z wszystkimi psycholami i oprychami w mieście, proszę bardzo. - Przepraszam, ale skąd mam wiedzieć, czy ty nie jesteś psycholem albo oprychem? Znów się odwrócił. Ruszył szybkim krokiem. Poszła za nim, żałując wypowiedzianych przed chwilą słów. - W porządku, wcale tak nie myślałam. Nie zatrzymał się. Nie zauważył albo nie chciał zauważyć cieplejszego tonu. - Dane, kupię ci nowe buty - dodała.