Intuicyjnie czuła, że powinien to usłyszeć.
- Twój ojciec byłby z ciebie dumny - wyszeptała. Przez chwilę bała się, że go dotknęła, że poruszyła czułą strunę. Jednak Pierce pochylił się i dotknął dłonią jej policzka. - Chciałbym cię pocałować. Wstrzymała oddech, tonąc w zielonej otchłani jego oczu. -1 zrobię to. Pochylił się i przykrył wargami jej usta. Smakował czerwonym winem, upojnie... i choć sama ledwie upiła łyk, czuła się jak pijana. Oszołomiona i bezwolna. Zamknęła oczy, oddając pocałunek. Uśmiechnęła się, słysząc jego cichy, głęboki pomruk. Nagle w jej głowie zaczęły zapalać się czerwone światełka. Nie może tego robić! Nie może ulegać nastrojowi chwili! Nie po to tak się starała, by teraz to wszystko zaprzepaścić. Wypowiedziała szeptem jego imię. I wiedziała, że w tym szepcie zawarła wszystkie przepełniające ją uczucia. - Amy, proszę... - Usłyszała zmieniony, chrapliwy głos Piercea. - Dajmy sobie tę chwilę, cieszmy się nią. Tylko tę jedną, jedyną chwilę, Amy... Bez żadnych zobowiązań, żadnego dalszego ciągu. Pozwól mi tylko... Znów ją pocałował. Wcześniejsze oszołomienie było niczym w porównaniu z tym, czego doświadczała teraz. Kolana miała jak z waty, nogi się pod nią uginały. Ramiona i plecy stały się dziwnie wiotkie. Amy bała się, że zaraz zsunie się z fotela i upadnie na podłogę. Było bosko! Opuściła powieki, przywarła do Pierce'a i przesuwała dłońmi po jego mocnych ramionach, rozkoszując się dotykiem jego skóry, ciepłem, bliskością. Czuła też jego zapach i słyszała gwałtowne bicie jego serca. Pragnienie ciągle w niej rosło. Nigdy nie doświadczała takiej szaleńczej pokusy, nie przypuszczała, że istnieją ta kie silne i nieokiełzane uczucia. Pragnęła jeszcze większej bliskości. Pierce nie przestawał jej całować. Tuliła się do niego. Prężyła się pod dotykiem jego rąk błądzących po jej piersi, rozkoszowała się pocałunkami, jakimi obsypywał jej czoło, policzki i skronie. W końcu oderwał od niej usta. Brakowało jej tchu, krew szumiała w uszach. Chciała więcej. Może to jedyny sposób, by się z tego