do lassa pętlę. Osunęła się z głośnym zgrzytem.
- Coś nie tak? - zawołał Allbeury. - Nic, nic - uspokoił go Keenan. - Okazała się cięższa, niż myślałem. - W porządku, Lizzie? - Jak dotąd. Spojrzała w górę na kołyszący się kabel. - Da pani radę założyć to na siebie? - Nie wiem... Spróbuję. - Allbeury, jak zabezpieczenie? - Okej z tej strony. Keenan opuścił niżej kabel. - Wystarczy - powiedziała Lizzie. - Zobaczę, czy dosięgnę. Może najpierw wsunę nadgarstki... Podniosła prawą rękę i zaraz krzyknęła z bólu i strachu, bo winda znów poruszyła się i zaskrzypiała. - Rusza się! - zawołała. Nagle wszyscy usłyszeli zupełnie inny dźwięk. Trzask otwieranych drzwi, tupot nóg na schodach. - Nie ruszać kabli! - ryknął Mike Novak. Wszyscy zamarli ze zgrozy. - Są pod prądem! W oddali rozległ się z początku cichy, potem z każdą sekundą głośniejszy - jakże upragniony jęk syren. 116 Jak się później dowiedzieli, prąd nie był jednak włączony. To tylko Clare, już u kresu sił, po raz ostatni przekręciła nóż w piersi Novaka. Lizzie, którą straż pożarna dość łatwo wyciągnęła z szybu, zabrano do szpitala St Thomas w stanie takiej euforii z powodu ocalenia życia, że przez jakiś czas nawet nie czuła bólu. Allbeury siedział przy niej w karetce i cały czas trzymał ją za rękę. Keenan wiózł Novaka do szpitala, w którym leżała Clare. Rozmawiając z nim w czasie jazdy, próbował uporządko-wać sobie w głowie fakty, żeby móc je następnie przekazać ze względną jasnością chłopakom z miejscowej policji. - To przez chorobę - przekonywał go Novak. - Clare, którą znałem, nigdy by nikogo nie skrzywdziła... - Urwał na chwilę. - Jest pielęgniarką, najłagodniejszą istotą, jaką znam. - Opowiedziała panu o tym? Novak przytaknął. - A co konkretnie powiedziała? - O przyjaciółce Robina Lizzie. Że próbowała ją zranić. - To Lizzie Piper... pani Wade - rzekł Keenan. Przynajmniej jedna niejasna sprawa, którą rozwikłał mu Allbeury. - I jeszcze te inne... - Tak. - Keenan starał się być bardzo delikatny. - Przyznała się pani Wade także do tamtych zabójstw. Mógł sobie najwyżej wyobrazić, co przeżywał Novak, słysząc to potwierdzenie z jego ust. Ciekawe, ile sam wiedział... pewnie bardzo niewiele, i nie jest to właściwa chwila do wywierania nacisku. Wszystko i