znaleźć Hovartha, wstąpiłem do Kilcairna. On nie
przypomina sobie, żeby zgłoszono w parlamencie projekt taki jak ten, który znalazłaś w gabinecie Thomasa. - Co to znaczy? - To znaczy, że być może trafiłaś na właściwy ślad. Lecz nadal nie wiadomo, kto pociągnął za spust. Motyw Marleya znam, natomiast o pobudkach Kingsfelda nie mam pojęcia. - Zamknął oczy. - Ale się dowiem. Victoria objęła męża i przytuliła twarz do jego piersi. - Tak czy inaczej jesteś już blisko celu - szepnęła. - Tylko proszę, bądź ostrożny. - Ty również. Żadnych więcej spotkań z Marleyem. - Dobrze, ale ty przestań wysyłać Romana, żeby mnie szpiegował. - W porządku. Będzie musiał przydzielić to zadanie Wally'emu, póki wszystko się nie skończy. Otoczył żonę ramionami. - Na kogo wrzeszczałeś? - zapytała. - Na Romana i Milo. Kazałem im się zaprzyjaźnić albo pozabijać. Victoria wybuchnęła śmiechem. - Stawiam pięć funtów na Romana. - No, nie wiem. Milo potrafi być wojowniczy i ma dłuższe ręce. - A jeśli rzeczywiście się pozabijają? - Oszczędzi mi to wielu kłopotów. - Niechętnie wypuścił ją z objęć. - Widziałaś gabinet? - Nie. - Wzięła go za rękę. - Pokaż mi. Kiedyś wyciągnąłby z niej najdrobniejszy szczegół rozmowy z Marleyem i dokładnie go przeanalizował. Crispin na pewno by mu zarzucił, że robi się miękki. Lecz nowy Sinclair wierzył, że Victoria powiedziała mu wszystko, co uznała za istotne. I bardziej go interesowało, czy żonie spodoba się nowe biurko. Drzwi jego sypialni były nadal zamknięte, ale w środku panowała cisza. Albo dwaj słudzy toczyli kulturalną rozmowę, albo obaj leżeli nieprzytomni. - Jak myślisz? - szepnęła Victoria. - Za wcześnie, by coś stwierdzić. Zajrzę do nich, jeśli nie wyjdą do zmierzchu. - A właściwie dlaczego tak się na nich zdenerwowałeś? Na wspomnienie przeżytego strachu mocniej ścisnął jej rękę. - Ich niechęć do komunikowania się ze sobą naraziła cię na poważne niebezpieczeństwo. Victoria zatrzymała się i spojrzała mu w oczy. - A ja bałam się o ciebie. - Naprawdę? Wydawała się taka silna i zarazem krucha. Sama potrzebowała opieki, a jednocześnie była zdecydowana bronić go jak lwica. - Oczywiście. Przecież jesteś moim mężem, Sinclairze Grafton. Bardzo dużo dla mnie znaczysz. Objął ją i mocno przytulił. Nowe życie wydawało