życiu towarzyskim, a także zawodowym. Dlatego odetchnęła z ulgą,
gdy skończyły się wyczerpujące i niezbyt romantyczne zabiegi. Pozostał żal. Wciąż pragnęła mieć dziecko, zostać matką... Czasami budziła się w nocy i do rana wpatrywała się w sufit, dręczona poczuciem wewnętrznej pustki i rozdzierającego, beznadziejnego bólu. Nagle wokół niej zacisnęły się silne ramiona. To był Richard. – Co tutaj robisz? – szepnął wprost do jej ucha. – Powinnaś coś na siebie włożyć, inaczej zachorujesz. Potrząsnęła głową, chcąc odpędzić od siebie ponure myśli, i uśmiechnęła się do męża. – Nie sądzę. Przecież zawsze mnie ogrzejesz... Posłał jej przewrotny uśmiech. Zupełnie nie wyglądał na swoje trzydzieści pięć lat, już prędzej na dwadzieścia, kiedy po raz pierwszy go spotkała, najwyżej na dwadzieścia pięć, kiedy to wzięli ślub. Richard mrugnął do niej porozumiewawczo. – Masz rację. Moglibyśmy się rozebrać i zrobić to tu i teraz. – Obrzydliwa perwersja – mruknęła, zarzucając mu ręce na szyję. – Z przyjemnością tego spróbuję. Zaśmiał się i pochylił głowę, tak że ich czoła się zetknęły. – Ciekawe, co pomyśleliby nasi goście. – Na szczęście są zbyt dobrze wychowani, żeby przychodzić tu bez pytania. – A jeśli niektórzy nie są? – To dowiedzą się o nas czegoś nowego. – Co ja bym bez ciebie zrobił?! – Pocałował ją lekko, a potem cofnął się, żeby spojrzeć jej w oczy. – Chyba już czas na moje wystąpienie, co? – Denerwujesz się? – Kto, ja? – Ze śmiechem odrzucił do tyłu głowę. – Nigdy! Kate wiedziała, że mówi prawdę. Zawsze zadziwiała ją jego pewność siebie. Dzisiaj chciał ogłosić, że ma zamiar ubiegać się o stanowisko prokuratora okręgowego St. Tammany, ale zupełnie się nie denerwował. Nie nurtowały go żadne wątpliwości, nie obawiał się, czy ma wystarczające kwalifikacje. Wręcz przeciwnie, oczekiwał, że rodzina, przyjaciele, znajomi z pracy oraz przedstawiciele miejscowych władz przyjmą tę wiadomość z aplauzem. Był też przekonany, że z całą pewnością wygra wybory, i to bez większego wysiłku. Bo Richard zawsze był gwiazdą, kimś wybranym z tysięcy. Kolejne sukcesy przychodziły mu równie łatwo, jak innym samo przychodzenie do pracy. – Jesteś pewny, że Larry, Mike i Chas cię poprą? – spytała o jego wspólników z kancelarii Nicholson, Bedico, Chaney & Ryan. – Oczywiście. A ty, Kate? – Spojrzał jej prosto w oczy. – Jesteś pewna, że chcesz mnie poprzeć? Jeśli wygram, nasze życie bardzo się zmieni. Co prawda znajdziemy się na świeczniku, ale właśnie dlatego będą nam się uważnie przyglądać i stracimy sporo z naszej prywatności. – Chcesz mnie przestraszyć? – spytała prowokacyjnie, tuląc się do niego. – Jasne, że zawsze będę ci pomagać, a ty lepiej zapomnij o owym ,,jeśli’’, bo wiem, że na pewno wygrasz. – Tak, bo jesteś przy mnie. Chciała to zbyć jakimś żartem, ale mąż wziął ją za ręce.