Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kwiaciarnia.turek.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra8/ftp/kwiaciarnia.turek.pl/paka.php on line 5
- Przecież musisz się jakoś nazywać, a ja

- Przecież musisz się jakoś nazywać, a ja

  • Fatma

- Przecież musisz się jakoś nazywać, a ja

06 March 2021 by Fatma

muszę jakoś się do ciebie zwracać. Diabeł niewiele tu pomoże. - Todd - burknął, nie patrząc jej w oczy. - Todd Smith. Skinęła głową. - Zaraz wracam, Todd. Chyba masz dość oleju w głowie, żeby nie próbować ucieczki. ROZDZIAŁ SZESNASTY Ledwie Lily wyszła z kuchni, Santos wstał z krzesła. Spojrzał na swoje gołe nogi i zaklął w duchu. Cholera, okazała się sprytniejsza od niego. Nie uciekłby daleko: ranny, a na dodatek bez spodni, był unieruchomiony na dobre. - Cholera - powtórzył głośno. Już widział, jak kuśtyka River Road w ręczniku na biodrach. Nie miał wyjścia, musiał jej zaufać. Wielu ludziom próbował ufać przez ostatnie półtora roku, poczynając od beznadziejnie tępych detektywów z wydziału zabójstw. Zaufanie! Zrezygnowany, pełen najgorszych przeczuć, opadł z powrotem na krzesło. Zamknął oczy, pewien, że za chwilę do kuchni wkroczy gliniarz, weźmie go za tyłek i odwiezie ciupasem do Nowego Orleanu. Nie, starsza pani nie zrobi mu tego, powiedział sobie nagle z niespodziewaną pewnością i przekonaniem. Miała cięty język, ale i ciepłe, serdeczne spojrzenie. Było w jej zachowaniu coś, co naprawdę budziło ufność. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Tak czy inaczej, tkwił w jej domu niczym w pułapce. Ciocia Lily. Czy go okłamała? Nie, nie okłamała. W chwilę później weszła do kuchni w towarzystwie starszego pana, który zamiast odznaki i pałki miał przy sobie skórzaną torbę lekarską. Tak jak zapewniała, przyjął bez zastrzeżeń historyjkę o tym, że Todd jest krewniakiem pewnej przyjaciółki. Nie dopytywał się, skąd obrażenia i w ogóle starał się zadawać jak najmniej pytań. Po dwudziestominutowym badaniu oznajmił, że Santos przeżyje. - Będziesz miał jutro paskudne siniaki i obudzisz się bardzo obolały. - Medyk zatrzasnął swoją pękatą torbę. - Ale poza tym wszystko w porządku, nie ma powodów do niepokoju. Miałeś szczęście, Todd. Polecił Lily, by przez najbliższych sześć godzin siedziała przy „krewniaku”, budziła go co dwie godziny, jeśli zaśnie, i dzwoniła, gdyby coś ją zaniepokoiło. Potem szybko wyszedł. Santos przypomniał sobie słowa Lily. Mówiła, że ona i doktor są przyjaciółmi i mają różne wspólne tajemnice. Jakie tajemnice, zastanawiał się, patrząc, jak starsza pani odprowadza przyjaciela do drzwi. Szli objęci, przytuleni, była w tym zażyłość wykraczająca poza stosunki sąsiedzkie i przyjaźń. Kiedy wróciła do kuchni, od razu przeszła do rzeczy: - Wolisz spać na kanapie na dole, czy wybierzesz sobie którąś z sypialni na piętrze? Santos zastanawiał się przez chwilę. - Na kanapie. - Dobrze. Mam ci pomóc przejść czy... - Sam sobie poradzę. - Oczywiście. Bez dalszych dyskusji ruszyła przodem, a on, krzywiąc się z bólu, pokuśtykał za nią powoli. Czekała na niego w salonie z rękoma zaplecionymi na piersi i bardzo zasadniczą miną. Spojrzał na nią spode łba. - Jeśli chcesz, żebym cię przeprosił, to twoje niedoczekanie. - Czy ja domagam się przeprosin? To w końcu ja cię przejechałam. - Wskazała na gotowe posłanie. - Mam nadzieję, że będzie ci wygodnie. - Skoro zadecydowałaś, że mam nocować na kanapie, dlaczego pytałaś, gdzie wolę spać? - rozzłościł się Santos. - Nic nie zadecydowałam, po prostu wiedziałam, że będziesz wolał tu zostać. Pomimo to dałam ci wybór. - Doprawdy? - syknął przez zęby. Lily Pierron była akurat tyle samo warta, co cała reszta dupków, na których natrafił w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy swojej tułaczki. - Skąd niby wiedziałaś, że wybiorę kanapę? - Bo stąd bliżej do drzwi wejściowych, to jasne. Miała rację, co jeszcze bardziej go zirytowało. - Co to za historia z tym starym? Jest twoim facetem? - Smith to dość popularne nazwisko, prawda? - odpowiedziała spokojnie pytaniem na pytanie. Santos zadarł brodę, spojrzał wyzywająco. - Nie wierzysz, że tak się nazywam? - Tego nie powiedziałam. - Nie musiałaś. - Omiótł wzrokiem zasobnie urządzony pokój. - Powodzi ci się. - Nie narzekam. - Lily ruszyła ku drzwiom. - Zostawiam ci dodatkowy koc, gdybyś zmarzł w nocy. Będę zaglądała do ciebie co dwie godziny. Nie przestrasz się, kiedy się obudzisz i zobaczysz mnie tutaj. Próbował, jak mógł, lecz nie dała wyprowadzić się z równowagi. A przecież w ostatnich czasach posiadł w stopniu niemal doskonałym umiejętność doprowadzania dorosłych do szewskiej pasji. Przerzucany z jednego domu do następnego niczym worek ziemniaków, czuł czasami, że jest to jedyny sposób zagwarantowania sobie minimum niezależności. Bóg mu świadkiem, że miał ogromną ochotę zirytować swojego samozwańczego anioła stróża. Rozejrzał się raz jeszcze po pokoju, tym razem niespiesznie, z ostentacyjną uwagą. - Mówiłaś, że mieszkasz sama, Lily? - Tak, Todd. Oczekiwał, że skłamie. Spodziewał się ujrzeć w jej oczach niepokój, chciał wzbudzić podejrzliwość. Nic. Zaczynał nabierać respektu dla tej kobiety. - Dlaczego pytasz, Todd? Chcesz mnie zabić, kiedy usnę, czy tylko obrabować? - Zgadnij. Zaśmiała się, był w tym śmiechu smutek i rozbawienie. - Rzeczy, przedmioty nie są ważne, Todd. Nic dla mnie nie znaczą. A jeśli mnie zabijesz, też niewielka strata. Nie mam po co żyć. Nie czekając na odpowiedź, podeszła do drzwi. W progu odwróciła się jeszcze i zaproponowała: - Zawrzyjmy układ, Todd. Ja nie oczekuję niczego od ciebie, ty nie oczekuj niczego ode mnie. Jeśli nie będziesz zadawał mi żadnych pytań, i ja o nic nie będę pytała. I nie obchodzi mnie, czy rzeczywiście nazywasz się Todd Smith, czy nie. Santosa obudził nęcący zapach smażonego boczku. Przed oczami miał jeszcze wydarzenia ostatniej nocy: jazda z przypadkowym kierowcą, atak, wypadek, niezwykłe uczucie nieważkości, kiedy oślepiony reflektorami wpadł prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu.

Posted in: Bez kategorii Tagged: styl basic, nowoczesne imię dla chłopca, przepowiednie michaldy,

Najczęściej czytane:

wda, że doszło do ...

podwójnego morderstwa? Że w schowku znaleziono zwłoki dwóch dziewcząt? – Zajmę się tym – mruknął Bledsoe. Lubił dziennikarzy, to fakt, ale nie powie zbyt dużo. Odeśle Joannę Quince do rzecznika ... [Read more...]

omyk światła na tajemnicę ...

Jennifer. Bentz zdawał sobie sprawę, że ma niewiele punktów zaczepienia, ale uważał, że to i tak dobrze na początek. Męcząca praca, ale zawsze coś. Zadzwonił telefon. Spojrzał na ... [Read more...]

ękę, bo podając ...

73 się za przyjaciela Rebeki, zgodził się uregulować jej dwumiesięczne zaległości w płaceniu czynszu. Na szczęście zarządca budynku nie interesował się zbytnio legalnością transakcji, a jedynie gotówką. Adam dorzucił mu jeszcze dodatkowe pięćset dolarów i obiecał, że wyniesie się, kiedy doktor Wade wróci; a padalec przymknął na wszystko swoje chytre, zielone oko. To tyle, jeśli chodzi o etykę na rynku nieruchomości. Jednak Adam nie miał prawa się czepiać. Sam działał teraz nie całkiem legalnie, a ostatnie trzy dni spędził na czytaniu dokumentacji Caitlyn Montgomery. Przejrzał dokładnie notatki Rebeki, ale części kartek wyraźnie brakowało. Albo zaginęły, albo Rebeka schowała je gdzie indziej. Dziwne. A może wzięła je ze sobą? Może właśnie tutaj tkwi klucz do zniknięcia Rebeki. Jeśli rzeczywiście zniknęła. Może wybrała się w jedną z tych swoich „podróży w poszukiwaniu siebie”. A może znalazła jakiegoś faceta, kochanka. Przecież zdarzało jej się to już wcześniej. Jednak nie mógł pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. Coś tu nie gra. Rebeka wspomniała o jakimś przełomie w pracy z jednym ze swoich pacjentów, naprawdę ważnym przełomie, a potem zniknęła. Prawda, mówiła, że chce wziąć sobie trochę wolnego, pojechać na zachód i zobaczyć miejsca, w których nigdy jeszcze nie była, ale wyjechać tak bez pożegnania, nie zadzwonić, nie przysłać pocztówki? Nie, coś tu nie gra. Mimo wszystko nie poszedł na policję. Najpierw musi się upewnić. Zdążył już pójść do jej domu i sforsować zamki. Dom był opuszczony, ale nie pusty. Zostało w nim zbyt wiele rzeczy osobistych... warto by porozmawiać z dozorczynią, ale najpierw sam chciał się rozejrzeć. Usłyszał delikatne stukanie i do pokoju zajrzała Caitlyn Montgomery Bandeaux. Ognistokasztanowe włosy otulające twarz, wystające kości policzkowe, ładnie zarysowane łuki brwi i inteligentne, niespokojne oczy. Natychmiast poderwał się z miejsca. - Proszę wejść. Ostrożnie wśliznęła się przez drzwi. - Dziwnie się czuję - powiedziała, rozglądając się po pokoju. - Bo spotykamy się w gabinecie Rebeki? - Boże, ależ była piękna. Zauważył to już na cmentarzu, ale wydawało się, że dzisiaj jest jeszcze ładniejsza, było w niej więcej życia. Jakby to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. - Tak. - Uśmiechnęła się nieśmiało. - Bo to gabinet Rebeki. - Czy to będzie panią krepować? - Nie wiem. - Uśmiechnęła się i wygładziła niewidoczne zmarszczki na spódnicy khaki. Włosy miała luźno związane, kilka pasemek wymknęło się i opadało na ramiona. Wyglądała na zdenerwowaną. Niespokojną. Wyczerpaną. Ale przecież wiele przeszła w ciągu tych kilku dni. - Zmienił pan wystrój - zauważyła, obciągając rękawy jasnego swetra. - Trochę. - Faktycznie, wymienił dwie lampy, rzucił na podłogę dwa nowe chodniki, powiesił tanie reprodukcje, które kupił na wyprzedaży, a za biurkiem w widocznym miejscu powiesił swoje dyplomy. Przestawił kanapę i fotele, wyrzucił uschnięte kwiaty i wstawił dwie paprotki. - To wydaje się takie nierzeczywiste - westchnęła. Usiadła w fotelu na biegunach i ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiaciarnia.turek.pl

WordPress Theme by ThemeTaste