Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kwiaciarnia.turek.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra8/ftp/kwiaciarnia.turek.pl/paka.php on line 5
głeboko ugrzazł w tym gównie. Poza tym miał w tym te¿ swój

głeboko ugrzazł w tym gównie. Poza tym miał w tym te¿ swój

  • Fatma

głeboko ugrzazł w tym gównie. Poza tym miał w tym te¿ swój

06 March 2021 by Fatma

prywatny interes. Ta kobieta zdecydowanie zasłu¿yła sobie na smierc. - Podaj mi jakis numer, pod którym bede mógł cie zastac. - Zaczynało mu cieknac z nosa. Wytarł go rekawem. - Nie. Ja sie z toba skontaktuje. - Ale... Trzask odkładanej słuchawki. Połaczenie zostało przerwane. - Ty sukinsynu. Ty cholerny sukinsynu. - Zacisnał zeby i rzucił z wsciekłoscia słuchawke. Sprawdził, czy automat przypadkiem nie zwrócił monety, choc nigdy sie to nie zdarzało, wsadził rece do kieszeni i wyszedł na deszcz, wtulajac głowe w ramiona. Wsiadł do jeepa. Mimo ¿e kostka wcia¿ go bolała, pomyslał z satysfakcja, ¿e tamten dran dostanie za swoje. I to ju¿ wkrótce. W oknach tawerny na rogu lsniła reklama Budweisera. Zawahał sie, po czym doszedł do wniosku, ¿e zasłu¿ył na drinka. I na kobiete - wystarczy pierwsza lepsza dziwka. Po rozmowach z bogatymi sukinsynami zawsze miał ochote sie napic. Kiedy planował, ¿e ich załatwi, zawsze miał ochote na szybki numerek. 5 Pamietam to miejsce - szepneła Marla, kiedy bentley wspinał sie waska, kreta droga na szczyt Mount Sutro. Kiedy dostrzegła zarys domu stojacego w najlepszym punkcie tej 90 presti¿owej dzielnicy, jej serce podskoczyło z radosci. Tak, tak, tak! Była tu ju¿ kiedys, na pewno. Odkad opusciła szpital, była w kiepskim nastroju, teraz jednak poczuła sie troche lepiej: od czasu do czasu pamiec podsuwała jej jednak jakis niewyrazny obraz, jakas zamglona scene z przeszłosci. Obraczka... spojrzała na reke i zmarszczyła brwi, nie pamietała brylantu ozdabiajacego teraz jej palec, ale inny, du¿o skromniejszy pierscionek. Pamietała spacery po pla¿y i konne przeja¿d¿ki... tak, tak, tak. Niewiele znaczace strzepy wspomnien, ale wspomnien z jej przeszłosci, z jej ¿ycia. Pół godziny temu, kiedy wstawała ze szpitalnego wózka, ogarnał ja dziwny lek, który nie ustapił nawet wtedy, gdy Alex pomagał jej wsiasc do luksusowego, wybitego skóra wnetrza bentleya. Szofer, pote¿ny blondyn o zimnych niebieskich oczach i dziwnym usmiechu, przytrzymywał drzwi. Lars Anderson. Typ nordycki. Milczacy, szorstki, jak czarny charakter z filmu o Jamesie Bondzie. Zgodnie z tym, co mówił Alex, „od lat” pracował dla rodziny. W małej czapeczce, z troche upiornym usmiechem przylepionym do twarzy przejechał cała droge ze szpitala, mijajac bujna zielen parku Golden Gate i bajkowe wiktorianskie kamieniczki Haight Ashbury, a¿ w koncu dotarł pod te fortece. Pod dom. Elektronicznie sterowana brama otworzyła sie z cichym szmerem i w miekkim swietle zmierzchu wielka posiadłosc zalsniła dziesiatkami okien. Stare rododendrony i azalie rosły wzdłu¿ kamiennych scie¿ek i schodów prowadzacych na próg

Posted in: Bez kategorii Tagged: srednie wlosy damskie, korektor pod oczy kryjący, fryzury dla chłopaków,

Najczęściej czytane:

j dreszcz podniecenia. Adam pochylił się i musnął ustami jej czoło. - Trzymaj się. - Otworzył drzwiczki. - Ty też. - Wspięła się na palce i przybliżyła swoją twarz do jego twarzy. - Dziękuję za wspaniały wieczór. - Pocałowała go szybko w usta i wsiadła do samochodu. Kiedy stał bez ruchu, zaskoczony, zatrzasnęła drzwi, przekręciła kluczyk w stacyjce i wrzuciła bieg. Pomachała mu na do widzenia i ruszyła przed siebie. We wstecznym lusterku zobaczyła, że Adam wciąż stoi w tym samym miejscu pod latarnią. Uśmiechnęła się zadowolona. Nigdy by się nie podejrzewała o taką śmiałość, a tu proszę! Zrobiła coś, na co dawna Caitlyn na pewno by się nie odważyła. I strasznie jej się to podobało. Berneda otworzyła zamglone oczy. Rozejrzała się zdezorientowana. Gdzie ona jest? Wokół panowała dziwna cisza, z korytarza sączyło się słabe światło. Powoli zdała sobie sprawę, że leży w szpitalu, w niewygodnym łóżku, podłączona do jakichś rurek. Umysł miała zmącony, myśli jej się mieszały, wiedziała tylko, że chce wrócić do domu. Do rodzinnej posiadłości, która kojarzyła jej się z lepszymi czasami, do własnego pokoju, do własnego łóżka. Chciała, żeby zajęta się nią Lucille. Lucille była cierpliwa i miła, w przeciwieństwie do tych szorstkich młodych ludzi, którzy poszturchiwali ją, przekładali i jeszcze nazywali to opieką medyczną. Co ona robi w tym pokoju? Kolejny atak? Tak... z pewnością. Jej umysł pracował bardzo leniwie. Widziała jak przez mgłę, z trudem rozpoznając kształty. Wszystko było dziwnie zniekształcone. Oblizała usta, język miała spuchnięty. Musieli podać jej silne leki. Spać. Tak, spać. Już chciała zamknąć oczy, gdy dostrzegła ruch przy drzwiach. Ktoś poruszał się bezszelestnie niczym kot. Kobieta. Pewnie kolejna pielęgniarka. Kolejne tortury. Znowu jakiś zastrzyk albo mierzenie ciśnienia. Kobieta podeszła bliżej, a Berneda poczuła nagle, że coś jest nie tak. Mrużąc powieki, wytężyła wzrok. Kobieta wyjęła coś zza pleców, a potem, ze zwinnością jadowitego węża, rzuciła się do ataku. Przycisnęła poduszkę do otwartych ust Bernedy. Staruszka chciała krzyczeć, ale tylko zamachała rękami jak marionetka. Kobieta była silna, przerażająco silna. Berneda próbowała jeszcze walczyć o oddech, ale daremnie. Przeszył ją ostry ból. Zaraz się udusi. Schorowane serce tłukło się niespokojnie w piersiach. Nie! To nieprawda! Kto chciałby ją zabić? Kobieta jeszcze mocniej ucisnęła jej pierś i przykryła poduszką nos. Płuca Bernedy trawił ogień. Tuż przed śmiercią zobaczyła twarz morderczyni. Znajomą, zniekształconą twarz. - Jestem Atropos - wyszeptała ochryple do ucha Bernedy. - Nadszedł twój koniec. Rozdział 23 Adam obudził się zdyszany, zlany potem, z erekcją. Odrzucił kołdrę i poszedł do łazienki. Śniła mu się Caitlyn, całował ją, dotykał jej, prawie się z nią kochał. Pragnął jej bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety. Ale to był tylko sen. Piękny sen. Caitlyn na leżaku, na pokładzie luksusowej łodzi, całkiem naga. Miała na sobie tylko okulary słoneczne. Patrzyła na niego z figlarnym, kuszącym uśmiechem. Szedł po drewnianym pokładzie, również nagi. Wiedział, że zaraz będą się kochać. ...

146 Podszedł do niej, przyklęknął, pocałował w pępek. Jej skóra była ciepła i miała słonawy smak. Lśniła w słońcu. Przesunął się ku górze i dotknął językiem twardego, spragnionego dotyku sutka. - Och! - jęknęła, przeciągając się. Leniwie zdjęła okulary i patrzyła na niego z rozbawieniem. Spojrzał jej w twarz. Jednak teraz nie była już Caitlyn Montgomery Bandeaux, była Rebeką. Jej uśmiech stygł, oczy zrobiły się szkliste, rysy rozmazane, a ciało zimne jak marmur. To był tylko sen, ale uświadomił Adamowi, że jego najgorsze przeczucia mogą się sprawdzić. Rebeka wcale nie pojechała na jedną z tych swoich szalonych wycieczek. Nie wyruszyła na poszukiwanie przygód, raczej przytrafiło jej się coś złego. Być może już nie żyła. I miało to związek z Caitlyn. Z notatek, które pozostawiła Rebeka, wywnioskował, że Caitlyn Bandeaux była jej najciekawszym przypadkiem. Planowała poświęcić jej i jej siostrze Kelly więcej czasu i uwagi. Jednak notatki były bardzo chaotyczne. Intrygujące, lecz niekompletne. Wszystko wskazywało na to, że brakuje wielu stron. Zarzucił ręcznik na szyję i poszedł do gabinetu. Była czwarta nad ranem, ale nie czuł zmęczenia. Odsunął krzesło i włączył komputer. Gdy maszyna budziła się do życia, stanął mu przed oczami obraz Caitlyn. Wyobraził sobie jej ciemne włosy rozrzucone na poduszce, miękką, jedwabistą skórę... do diabła, zbyt długo nie był z kobietą. Zdecydowanie zbyt długo. Odgonił kuszące myśli i sprawdził pocztę elektroniczną. Cze-kał na wiadomość od firmy, której powierzył twardy dysk. Liczył, że uda im się odzyskać dane. Ale wciąż jeszcze się nie odezwali. A czas ucieka. Wkrótce będzie musiał wyznać wszystko Caitlyn. I policji. I sobie samemu. Za daleko zabrnął. Jego zainteresowanie Caitlyn przekroczyło zawodowe granice. Stąpał po cienkim lodzie. Lada chwila tafla się załamie, a on zapadnie w ciemną głębię. Wir emocji pociągnie go na dno. Uważał, że jest fascynująca. Tajemnicza... I nie było to zasługą okoliczności, w jakich się poznali. Nie dawała się zaszufladkować. Raz była nieśmiała, a po chwili bardzo pewna siebie. Jej reakcje wydawały się uzasadnione, a niepokój całkiem zrozumiały, ale może były objawem choroby psychicznej? „Boję się... Jezu, boję się, że w jakiś sposób jestem odpowiedzialna za śmierć mojego męża”. Morderczyni? Nie. Więc skąd te rany na nadgarstkach? Skąd krew w jej sypialni? Czy to prawda, czy halucynacje? I co byłoby gorsze? Przetarł czoło brzegiem ręcznika, poszedł do kuchni i wyjął z lodówki piwo. Nie może związać się z Caitlyn Bandeaux. Nie może. Otworzył puszkę i pociągnął duży łyk. Kogo on, do diabła, oszukuje? Już był związany. Już było za późno. Atropos ukryła samochód i przy świetle księżyca pośpieszyła ścieżką na brzeg. Kajak ... [Read more...]

Jak to mawiała babka Gin? Póki jest życie, jest i nadzieja.

A ona przecież żyje. Jeszcze. Musi być sposób, by przechytrzyć wariatkę... Udać, że się załamała, że porywaczka ... [Read more...]

numer Olivii.

– Cześć – zaczął. – Już się martwiłem. – Naprawdę? Mówiła beztrosko i za to był jej wdzięczny. W ciągu minionych dni okazywała mu ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiaciarnia.turek.pl

WordPress Theme by ThemeTaste