zdrowiem. A jednak Freya, Alex i Tom także cierpią, choć z innego
powodu, a on nijak nie może temu zaradzić. Nie dysponuje żadnym lekarstwem na ich smutek i dojmujące poczucie utraty po śmierci matki.A raczej było tak, dopóki nie spotkał Lily, która z zadziwiającą łatwością znalazła drogę do ich serc. Najchętniej błagałby ją, żeby została przy nich na zawsze. Potroiłby jej pensję i zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by zechciała podjąć się długoterminowej opieki nad nimi do czasu, gdy dorosną. Lecz choć wiedział, że dziewczyna uwielbia jego dzieci, był pewien, że by odmówiła. Pomimo jej słodyczy i łagodności wyczuwał w niej nieustępliwość i determinację w dążeniu do tego, co dla niej najważniejsze. Ale co z moimi potrzebami? – pomyślał. Zaczynał już powoli godzić się z tym, że pożąda Lily. Chciał trzymać ją w ramionach, całować, czuć blisko przy sobie. Ta świadomość budziła w nim jednocześnie radość i rozpacz. Radość z faktu, że nie jest jeszcze emocjonalnie martwy – a rozpacz, ponieważ wiedział, że jego pragnienie nigdy nie zostanie zaspokojone. Następnego dnia panna Green zjawiła się dziesięć minut przed umówioną godziną. Była ubrana w seksowną, obcisłą letnią sukienkę i błyszczące sandałki. Bujne kasztanowe włosy spadały jej na ramiona. Miała szczupłe opalone nogi, a paznokcie stóp pomalowała jaskrawoczerwonym lakierem. Lily nieco zdziwił jej wyzywający wygląd, niezbyt stosowny na rozmowę kwalifikacyjną. Jakby odgadując jej zastrzeżenia, panna Green powiedziała: – Mamy dziś taki upalny dzień, więc zdecydowałam się na swobodny strój. Ostatecznie nie jestem przecież jeszcze na służbie, prawda? – zachichotała, podążając za Lily do salonu. Czekał tam już Theo. Miał na sobie cienkie bawełniane spodnie i sportową koszulkę. Na widok wchodzącej dziewczyny wstał, przywitał się i zmierzył ją spojrzeniem, które Lily uznała za przejaw typowo męskiego podziwu. Zaś na pannie Green wyraźnie wywarła wrażenie uroda i władcza postawa jej ewentualnego przyszłego pracodawcy. Lily trzymała się na uboczu i spod okna przyglądała się przebiegowi rozmowy. Już po chwili spostrzegła z niesmakiem, że panna Green jawnie i bez żenady podrywa Thea. Odmówiła zajęcia miejsca naprzeciwko i usiadła tuż przy nim, niemal dotykając jego ud. Trzepotała rzęsami, zaglądała mu w oczy z prowokacyjną miną i niemal bez przerwy chichotała zalotnie. Mężczyzna wpatrywał się w nią i z uwagą wysłuchiwał odpowiedzi na swoje pytania. Lily poczuła się nagle zbędnym intruzem. Theo najwyraźniej nie potrzebował jej opinii. Nie odrywał wzroku od panny Green. Czyżby uległ jej bezwstydnemu flirtowi? W tym momencie weszli chłopcy. Wydawali się nieco bardziej zainteresowani tą kandydatką na nianię, choć nadal zachowywali rezerwę. – Gdzie Freya? – spytała Lily. – Powiedziała, że nie zejdzie – oznajmił Alex. – Nie chce dziś nikogo poznawać. – Pójdę po nią – zaofiarowała się Lily i po chwili przyprowadziła dziewczynkę. – Och, jakież słodkie dzieci! – zawołała z emfazą panna Green. Podeszła szybko i uklękła przy Tomie. – Uwielbiam małych