Widocznie miał w sobie coś, co z kolei wyzwalało w niej inne „coś", dotąd jej nieznane.
Świadczyłoby to, Ŝe w gruncie rzeczy, jest kobietą namiętną, spragnioną uczuć. - Nie wiesz, Ŝe nie wolno mnie kusić? - zapytał, podchodząc do niej. Gdy wszedł w strefę światła, zobaczyła, jak bardzo jej pragnie. Ledwo z wraŜenia mogła oddychać, bo nigdy dotąd nie widziała takiego zjawiska. Wszystko dlatego, Ŝe obserwował, jak ona pływa? Stał naprzeciwko niej - sięgnął po ręcznik, który zaraz odrzucił. - Tak bardzo cię pragnę - szepnął jej na ucho. Z nią teŜ zaczęło się coś dziać. Zmysłowe brzmienie jego głosu, gorący oddech sprawiały, Ŝe serce jej zaczęło mocno bić. Świat przestał istnieć. Nic nie było waŜne. - Mark! Słowa, które dławiła w sobie od dwóch lat, słowa, przed którymi uciekała, dogoniły ją i Alli usłyszała własny głos: - Kocham cię, Mark! Doprowadziła go do szaleństwa i świadomość tego wzburzyła Marka. Ale poruszyły go do głębi te słowa, które wyszeptała w najbardziej czułym momencie: „Kocham cię, Mark". Wpadł w panikę. Nie chciał, Ŝeby go kochała. PoŜądała - tak. Potrzebny jej był - tak. Ale nie miłość. Alli była kobietą, którą męŜczyźni powinni kochać. Inni. Ale nie Mark. Miał problemy, które musi rozwiązać, i Ŝycia mu na to nie starczy. Spojrzał na nią. Pasowali do siebie - byli jak jedno ciało. Ona wtopiona w niego. Zasypiała. Patrzył na nią i zastanawiał się, jak to jest, Ŝe śpiąca kobieta wygląda tak, jakby znów gotowa była do miłości. Westchnął. Nie powinna się w nim zakochiwać. W jego Ŝyciu nie ma miejsca na miłość, co oznacza, Ŝe w jego Ŝyciu nie ma miejsca dla niej. Powinien był o tym wiedzieć, spodziewać się tego. Alli nie zaliczała się do kobiet, które oddają się męŜczyźnie bez miłości. Popełnił straszliwy błąd, dopuszczając do tego uczucia. Parę długich chwil później wsłuchiwał się w jej oddech i wiedział juŜ, co ma zrobić. Wziął ją na ręce, zaniósł do jej sypialni i połoŜył w jej własnym łóŜku. Otulił ją kołdrą i stanął obok. Doszedł do wniosku, Ŝe skoro zwykła spać nago, to nie będzie budził jej i ubierał w nocną koszulę. Wiedział, był o tym przekonany, Ŝe to, co było między nimi w ciągu ostatnich trzech tygodni, zawsze będzie dla niego najwaŜniejsze, bo stało się częścią jego osoby. Świadomość, Ŝe był pierwszym jej męŜczyzną, sprawiała, Ŝe czuł się wyróŜniony, i nigdy nie będzie Ŝałował tego, co się wydarzyło. Lecz nic więcej między nimi być nie moŜe. Był człowiekiem z poczuciem obowiązku, negującym miłość. Po śmierci Patrice przysiągł sobie, Ŝe nigdy Ŝadna kobieta nie będzie miała nad nim władzy, i miał nadzieję dotrzymać słowa. Gdy nazajutrz rano Alli się obudziła, sypialnia tonęła w blasku porannego słońca. Alli usiadła, rozejrzała się dokoła. Była w swoim łóŜku. PołoŜyła się z powrotem. Oddech miała przyspieszony, gdy przypominała sobie to, co Mark robił, nim zasnęła. Fakt, Ŝe spała nago, o niczym nie świadczył. Gdy kochali się po raz pierwszy, spała w jego łóŜku, dlaczego więc teraz przyniósł ją tutaj? Uniosła wzrok na sufit, usiłując przypomnieć sobie coś, co spowodowało, Ŝe on... I przypomniała sobie. Zamknęła oczy, przywołując w pamięci słowa, jakie jej szeptał, gdy brał ja w ramiona. Otworzyła oczy i usiadła wyprostowana. Czy to była forma protestu wobec jej słów? To święta prawda, co ludzie mówią, Ŝe doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Pomyślała o Karze, Ŝe dziewczyna, choć młoda, ma głowę na karku. Nie widziała Marka przez cały dzień i starała się nie myśleć o tym, Ŝe on jej unika. Nawet nie zadzwonił. LeŜąc w łóŜku tej nocy Alli usłyszała kroki Marka idącego do pokoju Eriki. Na