coś się wykluje.
Było już późno, gdy powrócili do Zatoki Huraganów. Dane zamknął starannie drzwi. Weszło mu to już w krew. Od czasu gdy odebrał Kelsey ze szpitala, traktował ją, jakby była z kruchego szkła i mogła się stłuc. - Przygotować ci kąpiel? A może kompres na szyję? Uśmiechnęła się i pokręciła głową. - Wolę ciebie. - Kelsey, na pewno cię boli, jest późno. Sądzę, że chciałabyś pójść spać. - Nie. Chciałabym się kochać. Przyglądał się jej. - Uważaj, jestem łatwy - ostrzegł. - I dobry. Nie zapominaj o tym. Objęła go i pocałowała w usta. - Chcę tego, bardzo chcę - szepnęła. Już później zauważyła, że Dane ciągle nie śpi. Leżał, wpatrując się w sufit. - O co chodzi? - zapytała. - Coś mnie nadal niepokoi - wyjaśnił. - Co takiego? - To, co powiedział Nate. Latham zabił Sheilę, to znaczy sam wysuszył źródełko pieniędzy, z którego czerpał. - Tak, to rzeczywiście dziwne - zgodziła się. - I wiesz co? Nie pamiętam tego zbyt dobrze, 369 trudno, żebym zwróciła wtedy na to uwagę, ale Latham, kiedy mnie dusił, mówił o śmierci Sheili tak, jakby to nie on ją zabił. Dane uniósł się na łokciu. - Co powiedział? - Pytasz jak policjant. Nie pamiętam. Coś, że właśnie dowiedział się o śmierci Sheili i że dostała to, na co zasłużyła. Dane opadł na plecy. Znów wpatrywał się w sufit. - Dane, na pewno on był tym krawaciarzem. My to wiemy, policja wie. Może rozumował jakoś pokrętnie. Nie chciał uwierzyć, że ją zabił. Może nawet tego nie planował. - Jak mógł nie planować zabójstwa i ukraść krawat, który do tego posłużył? No i jeszcze coś - dodał. - Co? - Ryby. - Ryby? - Tak. Był przekonany, że to my podrzuciliśmy mu te ryby. Musiały się przecież skądś wziąć. - Jesteśmy na Keys. Każdy, kto wpadłby na taki pomysł, ma ich tutaj pod dostatkiem. - Tak, ale ktoś podrzucił je jakby specjalnie po to, żeby Latham przyczepił się do nas. Albo do mnie. Jakby ten ktoś chciał, żeby Latham znalazł się